Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Były uczeń głogowskiej szkoły znów wyruszył na poszukiwanie okrętu ORP „Orzeł"

Redakcja
W końcówce września ruszyła kolejna, już piąta edycja ekspedycji „Santi Odnaleźć Orła". Grupa pasjonatów od kilku lat próbuje odkryć losy zaginionego podczas II Wojny Światowej okrętu ORP Orzeł. Wśród uczestników wyprawy jest Benedykt Hac, były uczeń głogowskiego „Mechanika".

Organizowane od kilku lat ekspedycje w celu odnalezienia wraku „Orła" finansowane są ze środków prywatnych i od sponsorów. W skład ekipy poszukiwawczej wchodzą przede wszystkim ludzie związani zawodowo z morzem, którzy za punkt honoru postawili sobie odkrycie losu polskiego okrętu. Jednym z nich jest Benedykt Hac. Urodził się on w Jeleniej Górze, ale przez wiele lat mieszkał w Polkowicach. Jest absolwentem głogowskiego „Mechanika" czyli dzisiejszego Zespołu Szkół Politechnicznych. To również wieloletni dowódca okrętu ORP Heweliusz.

Wraz z innymi członkami ekspedycji wyruszył on już na morze.

– Jesteśmy już w Danii, w optymistycznym nastroju. Niestety, bardzo słabo z pogodą, ale może się doczekamy – mówi Benedykt Hac.

W tym roku uczestnicy wyprawy planują przeszukać blisko 600 kilometrów kwadratowych na Morzu Północnym. Chcą sprawdzić jedną z hipotez zaginięcia „Orła", która mówi, że okręt mógł zostać zatopiony omyłkowo przez brytyjski samolot.

Ekipa składająca się z płetwonurków, historyków, hydrografów, a także filmowców organizuje podobne wyprawy od 2014 roku. Benedykt Hac podczas jednej ze swoich wizyt w Głogowie tłumaczył nam, jak wyglądają poszukiwania.

– Dokładne miejsce potencjalnego zatopienia „Orła" jest nieznane. My przyjmujemy najbardziej prawdopodobną hipotezę jego zaginięcia przez pomyłkowe zbombardowanie ze strony brytyjskiego lotnictwa. Przyjmujemy to na podstawie jednego z raportów pilota, który wspomniał o zrzuceniu bomb na niezidentyfikowany statek, którego relacja pasuje właśnie do naszego okrętu. Opis miejsca, w którym do tego doszło jest niestety nieprecyzyjny. Pilot nie dysponował dokładnymi przyrządami pomiarowymi, a na morzu ciężko o punkty orientacyjne. Przeczesujemy ten rejon za pomocą specjalnych urządzeń różnego rodzaju, głównie sonarowych. Dlatego też więc obrazy z dna morza słyszymy, nie widzimy. Urządzenia te są na tyle dokładne, że jesteśmy w stanie dzięki nim stworzyć trójwymiarowy obraz dna. Gdy znajdziemy coś wartego uwagi, wtedy wysyłany jest robot lub nurkowie – wyjaśniał.

W czasie swoich poszukiwań Polacy znaleźli już inne zaginione okręty, w tym wrak brytyjskiego okrętu podwodnego HMS „Narwhal”. W przypadku odkrycia wraku „Orła" nie zostanie on jednak wydobyty.

– Tego się nie praktykuje. Takie znalezisko trzeba zgłosić i najczęściej miejsca te uzyskują status tak zwanych „mokrych grobów”. Można go oznaczyć, sfotografować z zewnątrz. Ale nie wchodzi się do środka, nie wydobywa się nic. Trzeba oddać szacunek miejscu spoczynku zmarłych – wyjaśnia Benedykt Hac.

ORP ORZEŁ

Słynny polski okręt podwodny. Jego załoga została internowana w pierwszych dniach wojny w Tallinie. Po brawurowej ucieczce, ścigany przez floty niemiecką i radziecką, okręt przedostał się bez map do Wielkiej Brytanii. Stamtąd kontynuował walkę. 8 kwietnia 1940 roku podczas patrolu na Morzu Północnym, zatopił transportowiec „Rio de Janeiro”, przewożący wojska niemieckie, ujawniając przy tym inwazję III Rzeszy na Norwegię. Z niewyjaśnionych przyczyn Orzeł zaginął wraz z całą załogą podczas patrolu na Morzu Północnym na przełomie maja i czerwca 1940 roku.

od 7 lat
Wideo

21 kwietnia II tura wyborów. Ciekawe pojedynki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na glogow.naszemiasto.pl Nasze Miasto