Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Oskarżeni nie czują się winni. Mówią, że nie oszukali ZUSu

Ewa Chojna
Oskarżeni nie czują się winni. Mówią, że nie oszukali ZUSu
Oskarżeni nie czują się winni. Mówią, że nie oszukali ZUSu Ewa Chojna
Trzech lat i dziesięciu miesięcy więzienia domaga się prokuratura dla Antoniego K. prezesa jedenej ze spółek wykonujących zlecenia m.in. dla KGHM. Zdaniem prokuratury miał on podpisywać pozorne umowy o dzieło z pracownikami i tak działać na szkodę Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.

Dobiega końca głośny proces grupy emerytowanych górników i ich żon. Na ławie oskarżonych lubińskiego sądu rejonowego zasiada ponad 20 osób. Część z nich już przyznała się do zarzucanych im czynów, kilka osób jednak utrzymuje, że żadnego przestępstwa nie popełniło.

Oskarżeni stoją pod zarzutem wyłudzenia nienależnych im świadczeń z ZUS. Mieli to robić ukrywając prawdziwe dochody, bowiem pobierając należne im emerytury dorabiali sobie w spółce Antoniego K. By nie przekroczyć dozwolonych prawem limitów, zdaniem prokuratora, podpisywali pozorne umowy lub podpisywały je żony oskarżonych, tak by sami emerycie nie stracili swoich pieniędzy. Jak sie okazało, częśc podpisów na umowach została sfałszowana.

Prokurator domaga się kary 3 lat i 10 miesięcy więzienia dla prezesa spółki, który jego zdaniem inicjował cały proces. Oprócz tego Antoni K. miałby zwrócić ponad 360 tys. zł. W stosunku do pozostałych oskarżonych prokurator był łaskawszy i domagał się jedynie kary grzywny w wysokości zależnej od wagi zarzutów i zwrotu pieniędzy w kwocie od kilkuset do kilkudziesięciu tysięcy złotych.

- Nie czuję się winny - powiedział w mowie końcowej Antoni K. prosząc sąd o uniewinnienie. - Jako prezes spółki miałem obowiązek umowy podpisywać. Nigdy w mojej świadomości nie dopuściłem myśli, że działam na szkodę ZUS. Prokurator mówi, że miałby oddać rawie 370 tys. zł. Nie wiem skąd te wyliczenia.

- Pracowałem pod ziemią, na przodkach, w ciężkich warunkach. Płacili mi grosze, a teraz jeszcze mam za to dopłacać? - pytał drugi z oskarżonych. - Skąd te wyliczenia? Skąd te kwoty? Jeśli bedę musiał oddać te pieniądze to nawet w lusterko nie spojrzę.

Oskarżeni i ich obrońcy zarzucają prokuratorowi haotyczne przygotowanie aktu oskarżenia. W mowach końcowych punktowali błędy, a te miały dotyczyć między innymi złych dat, postawienia zarzutów na podstawie umów, których nie było. Obrońcy przekonywali również, że ani ZUS ani pokuratura nie ma nic do tego na jakich umowach i za jaką kwotę prezes spółki zatrudnia pracowników.

Z kolei obrońca Antoniego K. przekonywała, że jako prezes miał za zadanie reprezentowanie firmy i podpisywanie dokumentów, ale nie samo zatrudnianie pracowników, bowiem tym zajmowały się osoby wspołpracujące z prezesem i na co dzień zgłaszające zapotrzebowanie wykonania kolejnych zleceń. Mało tego. Zdaniem obrońcy Antoni K. jest niewinny ponieważ przestępstwo oszustwa, jakie mu się zarzuca, musi być dokonane w zamiarze bezpośrednim, a prezesowi spółki nie udało się tego udowodnić.

Przypomnijmy, że zarzuty dotyczą tego, że pracownicy zatrudnieni w jednym z lubińskich przedsiębiorstw w latach 2006 do 2012 ukrywali przed Zakładem Ubezpieczeń Społecznych swoje faktyczne dochody celem dalszego pobierania emerytury. Oskarżeni dzielą się w zasadzie na trzy odrębne grupy. W pierwszej jest prezes firmy, który proponował taki układ swoim pracownikom, w drugiej, najliczniejszej grupie, znajdują się emerytowani górnicy, a trzecią grupę w większości stanowią ich żony, które udostępniały swoje dane do podpisania fikcyjnych umów o pracę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na lubin.naszemiasto.pl Nasze Miasto